Zakątek Shashile.

Shashile

- Wiesz... chyba nie chcę iść na spacer. - Zaczęła spokojnie, już bardziej zdecydowanym głosem. Długo nie mogła zebrać w sobie wystarczająco dużo odwagi, w końcu jednak podniosła się nieco wyżej i spojrzała w jego oczy. - Przepraszam Cię, że tyle mi to zajęło, ale zdałam sobie sprawę z tego, że nie mogę być z Tobą. Bo kocham kogoś innego. Wiem, że Cię ranię. Ale ciągnąc to dalej, raniłabym Cię jeszcze bardziej. Musiałam Ci to powiedzieć, nie potrafię udawać. Jeszcze raz przepraszam za wszystko, za nadzieję, którą Ci dałam. - Postawiła uszy na sztorc i nagle się podniosła, ruszyła w stronę wyjścia. - Znajdziesz inną. Trzymaj się, Selv. - Rzuciła na odchodne, jej głos zaczął się łamać. Gwałtownie potrząsnęła łbem i zniknęła mu z oczu.

zt.

Selvyn

Patrzył przez chwilę za odchodząca waderą nieprzytomnym wzrokiem. Po kilku minutach otrząsnął się z jej słów, zamykając na chwile oczy wstał powoli z kamienną miną. Otworzył zółte ślepia i ruszył w stronę wyjścia, starając się poruszać najciszej jak umiał. Pozostaną wspomnienia, dużo wspomnień... A On nie chciał marnować czasu na ubolewanie nad swoją przeszłością. "Jutro też jest dzień." pomyślał i wyszedł z legowiska pewnym krokiem.

z.t